Tak, Google nas „szpieguje”. Ale to jest wyraźne ; jest napisane w warunkach użytkowania. Jeśli wejdziesz na www.google.com
i klikniesz link „Prywatność Warunki &”, możesz przejść do strony zawierającej odnośnik do ich Polityki prywatności i ich Warunki korzystania z usługi (te dokumenty dotyczą Kanady, mogą mieć zastosowanie różne wersje w zależności od kraju). Google poczyniło sporo wysiłku, aby napisać te dokumenty czystym ludzkim językiem, a nie tajemnym prawniczym, ale nadal są one dość długie, więc pozwól mi je podsumować:
Korzystając z usług Google, pozwalasz im zbierać informacje o Tobie i wykorzystywać je do różnych celów, z których głównym jest ukierunkowana reklama. Informacje, które zbierają, obejmują zapytania wyszukiwania, zawartość wiadomości e-mail Gmail, wersje systemu operacyjnego i przeglądarki, wzorce zachowań ...
Sugeruję, aby osoby zainteresowane tym tematem podjęły wysiłek obszernego czytania obu dokumentów; są pouczające.
Czy to legalne? Biorąc pod uwagę, że na świecie są 193 suwerenne kraje, a niektóre (właściwie wiele) z nich to kraje federalne, których poszczególne prowincje lub regiony często korzystają ze znacznej autonomii legislacyjnej, wówczas istnieją setki jurysdykcji, które należy wziąć pod uwagę, a jakakolwiek dokładna odpowiedź na to pytanie byłaby znacznie dłuższa, niż nawet ja bym chciał napisać.
Google jest wystarczająco bogaty, aby kupić obszerne usługi doradztwa prawnego, więc są szanse, że to, co robi, jest legalne, a przynajmniej zostało wykonane . Nadal mogą występować lokalne różnice. Na przykład we Francji przetwarzanie danych osobowych jest regulowane przez CNIL, który obecnie walczy z Google w tych sprawach. Więc chociaż to, co robi Google, jest średnio oparte na solidnych podstawach prawnych, w wielu jurysdykcjach nadal nie ma jury.
Jaki jest ogólny obraz? Należy zwrócić uwagę na to, że są konsekwencje . Dość powszechnym, ale uproszczonym odruchem jest stwierdzenie, że jedna strona jest zła, a druga dobra, i skończyć z tym; tak działa większość hollywoodzkich filmów akcji, a ten manicheizm przenika teraz sposób, w jaki „opinia publiczna” wyobraża sobie kwestie polityczne, które wykraczają poza zakres i skalę tego, co można rozwiązać w granicach małej wioski. Łatwo byłoby po prostu stwierdzić, że „Google jest zły, oni są złoczyńcami, skopmy im tyłek”. Rzeczywistość jest nieco bardziej złożona.
Rzeczywiście, Google oferuje usługi, które wiele osób uważa za niezbędne. Znałem Internet przed wyszukiwarkami i był raczej trudny w nawigacji. Jednak serwery i kod nie rosną na drzewach; aby mieć usługę, która działa tak samo dobrze jak Google, czy to wyszukiwarka, platforma do hostingu wideo czy niezawodna poczta internetowa, w pewnym momencie trzeba użyć pewnych zasobów . Mówiąc prymitywnie, to kosztuje. Całkiem sporo rzeczy.
Google to prywatne przedsięwzięcie, którego celem jest zarobienie większej ilości pieniędzy niż to, od czego się zaczęło, i najwyraźniej odnosi sukcesy. Ze strony Wikipedii możemy dowiedzieć się, że Google zarabia ponad 50 miliardów dolarów rocznie, z czego 96% pochodzi z reklam. To „szpiegostwo” jest ich siłą życiową . Google może świadczyć nam swoje sprytne usługi za darmo (najwyraźniej), ponieważ mogą zbierać dane osobowe od użytkowników i wykorzystywać je jako paliwo do prowadzenia działalności reklamowej.
Płacimy za Internet naszą prywatnością. Taka jest naga prawda. To, co płacimy dostawcom usług internetowych i pośrednio poprzez nasze podatki i późniejsze inwestycje państwa w infrastrukturę (bezpośrednio lub poprzez subwencje), nie wystarczyłoby na opłacenie Internetu, jakiego doświadczamy obecnie. Pozwoliłoby to na kable miedziane i światłowody, ale nie na wszystkie organizowanie danych zapewniane przez Google i jemu podobne (wszystko, co powiem, dotyczyłoby również Yahoo !, Bing i wszystkich innych, ale Google jest liderem pakietów, więc na razie możemy się na nich skoncentrować).
Usługi Google są opłacane przez reklamodawców, którzy z kolei dbają o naszą prywatność za pośrednictwem Google. Taka jest umowa, która jest na miejscu. W tej chwili.
Czy to mi przeszkadza? Nie o to chodzi. Moja prywatność jest moja, więc mogę ją dawać lub sprzedawać. Jak wyjaśnia @tylerl, ma to dodatkowe zalety, ponieważ ukierunkowane reklamy są po prostu: ukierunkowane. Martwi mnie to, że:
-
Cała transakcja ma charakter globalny; albo każdy sprzedaje swoją prywatność, aby zapłacić za Internet, albo nie. Jest mało miejsca na indywidualne wybory. Nie mogę naprawdę zdecydować, czy osobiście ulegnę wścibskim oczom Google, czy nie. To tak, jakby moja prywatność stała się częścią ogólnej „wspólnej prywatności” (jakkolwiek dziwnie to brzmi), którą należy zarządzać jako wspólnym zasobem, takim jak powietrze, woda lub ropa. Historia pokazuje, że moi bliźni ludzie nie są zbyt dobrzy w zarządzaniu współdzielonymi zasobami.
-
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że dzięki takim transakcjom otrzymują tani Internet. Uważają, że gdy przekażą swojemu dostawcy usług internetowych swoje miesięczne 30 EUR, skończą z tym i mogą pobierać, surfować i bawić się bez ograniczeń. Nie rozumieją, jak nieprawdopodobna byłaby taka umowa.
-
Jeśli płacimy za internet z zachowaniem prywatności, mam dokuczliwe wrażenie, że sprzedajemy bardzo tanio. Google zarabia dużo zysków ; może to oznaczać, że usługi, które otrzymujemy od Google, są w rzeczywistości warte znacznie mniej niż nasza zbiorowa prywatność.
Mój obecny plan polega na zwiększeniu świadomości i zrozumienia tych problemów, jak w niniejszym tekście. Im więcej ludzi myśli o nich, tym bardziej prawdopodobne staje się, że pewnego dnia ktoś wymyśli coś inteligentnego do powiedzenia na ten temat.