Najlepsza i najjaśniejsza odpowiedź, jaką przychodzi mi do głowy, to:
Twój komputer jest z prawnego punktu widzenia Twoją własnością. Jeśli osoba nie ma gwarancji na dane na Twoim komputerze, nie może uzyskać do nich dostępu. Nie mogą tego kontrolować. Nie mają łatwego legalnego sposobu na odzyskanie danych i na pewno nie mieliby dostępu do tego, kto mógł być ich odbiorcą w wyniku twoich umyślnych lub niezamierzonych działań. Nie bez przynajmniej wydania poważnych pieniędzy na adwokata w sprawie nakazów, wezwań sądowych, ewentualnie sądów, sporów sądowych, oskarżenia. Myślę, że widzisz, dokąd to zmierza.
Wszystkie powyższe, które są świetnymi odpowiedziami, na boku ; Dlaczego firma miałaby chcieć udostępniać komukolwiek swoją bazę wiedzy i potencjalnie narażać się na spory sądowe?
Przykład: Zabierasz swój komputer do pracy, pracując nad Sobota, żeby nadrobić zaległości. Powiedzmy, że w przerwach między pracą chcesz uzyskać dostęp do swojego ulubionego programu przebudowy i porozmawiać z sąsiadem o kolejnym projekcie dotyczącym poprawy domu.
Choć brzmi to niewinnie, technicznie rzecz biorąc, łamiesz zasady korporacyjne i możesz zostać zwolnionym za „kradzież” przepustowości lub naruszenie zasad lub dowolnej liczby zasad korporacyjnych, które wchodzą w zakres „Przeczytałem ten dokument i zgadzam się na jego warunki”, których nigdy lub rzadko czytamy.
Technicznie rzecz biorąc, „kradniesz” przepustowość. To ich sieć i uzyskujesz do niej dostęp bez wyraźnej zgody w dniu, w którym nie masz wyraźnego pozwolenia na przebywanie w lokalu. A przynajmniej to może być ich argument, jeśli sprawy się skleją.